Od wielu lat zainteresowanie kredytami hipotecznymi było tak wysokie, że przewyższało liczbę transakcji w sektorze nieruchomości. Dopiero w maju 2019 roku Biuro Informacji Kredytowej odnotowało spadek liczby wniosków o kredyt o blisko 9 procent. Ujemny wyniki w tej części roku nie zaskoczył przedstawicieli z branży, niemniej ostatni raz tak mało wniosków przejęto we wrześniu 2012 roku. Od tego czasu popyt na pożyczki na mieszkanie stale się powiększał.
Dane statystyczne wskazują, że w maju 2019 roku o kredyt mieszkaniowy ubiegało o się niewiele ponad 30 tys. osób. Rok wcześniej w analogicznym okresie liczba ta była aż o 7 tysięcy większa. Niemniej średnia kwota kredytu, o jaki wnioskują obecnie Polacy stale idzie w górę. W maju wyniosła dokładnie 273,36 tys. zł, czyli o 10 proc. niż 12 miesięcy temu. Powodem takiej sytuacji na rynku kredytów mieszkaniowych jest przede wszystkim mniejsza liczba chętnych do składania tego typu dokumentów. Jednakże wartość kredytów hipotecznych stale rośnie, co przewidywano w obecnej sytuacji gospodarczej kraju. Aktualnie większym zainteresowanie cieszą się wyższe kredyty, które pozwalają na pokrycie większych inwestycji mieszkaniowych. Dlatego też już teraz można wysnuć wnioski, że cały rok 2019 przyniesie mniej złożonych wniosków, mniej zaciągniętych kredytów, ale wyższą łączną sumę pożyczek.
Bardzo prawdopodobne jest, że ta tendencja utrzyma się na dłużej. Coraz więcej Polaków woli inwestować w budowę własnej nieruchomości, która jest kosztowniejsza, niż kupować standardowe mieszkanie w budynku wielorodzinnym. Warto nadmienić, że w 2018 roku, gdy osiągnięto rekordową sprzedaż mieszkań, większość kredytów hipotecznych opiewało na kwotę 247 tys. zł. Taka sumą pozwala teraz na zakup dwupokojowego mieszkania w mniejszej miejscowości lub w mieście wojewódzkim, ale z dala od centrum. Takie nieruchomości przestają być atrakcyjne, bo obecnie liczy się dogodne położenie i wyższy standard. Zwłaszcza, jak mieszkanie jest kupowane z myślą o wynajmie. Natomiast budowa domu jednorodzinnego to wydatek rządu minimum 400 tysięcy złotych.