Ostatnie miesiące roku cechowały się zmniejszeniem sprzedaży mieszkań oraz liczby rozpoczynanych inwestycji. W dobie drożejących kosztów budowy, inwestycje realizuje się coraz trudniej, a mieszkania osiągają zawrotne ceny. Czy czeka nas w najbliższym czasie spowolnienie rynku?
Już w połowie zeszłego roku ceny mieszkań w niektórych lokalizacjach przekroczyły te z 2008 r., kiedy to boom na rynku nieruchomości zakończył się załamaniem i problemami wielu kredytobiorców, szczególnie tych, którzy pożyczki zaciągnęli we frankach. Dane zebrane z 11 miesięcy roku 2018 pokazują, że wzrost liczby mieszkań oddanych do użytku wyniósł zaledwie 2,5%. Jest to niewiele w porównaniu do dziesięcioprocentowych wzrostów notowanych w latach wcześniejszych. Ilość rozpoczynanych inwestycji spadła natomiast niemal o połowę. Dane te jasno pokazuję, że rynek wyhamowuje, a rekordy sprzedaży z roku 2017 i początku roku 2018 póki co nie będą pobite.
Deweloperzy wskazują, iż sytuacja taka wynika z kilku czynników. Pierwszym są przeciągające się postępowania administracyjne, co znaczenie opóźnia uzyskiwanie pozwoleń na budowę, a tym samym rozpocznie inwestycji. Kolejną kwestią są drożejące ceny gruntów, ale również ich ograniczona ilość. W największych miastach większość najatrakcyjniejszych działek jest już zagospodarowana. Dodatkowo od kilkunastu miesięcy stale rosną koszty materiałów budowlanych oraz wynagrodzeń pracowników. Wszystko to powoduje, że po stronie dewelopera piętrzą się koszty związane z realizacją inwestycji. W ubiegłym roku właściwie tylko w pierwszych trzech miesiącach sprzedaż w skali kraju była na przewidywanym poziomie. Z każdym kolejnym miesiącem spadała, oddalając się od prognoz.
Nie można również pominąć kwestii wysokich cen samych mieszkań. Wymienione wyżej czynniki przekładają się bezpośrednio na wzrost ceny metra kwadratowego. W największych miastach (Warszawa, Gdańsk) wzrost cen w ciągu roku przekroczył 10%. W dobie rosnącego zainteresowania inwestowaniem w nieruchomości ceny w niektórych lokalizacjach stały się dla inwestorów nie do przyjęcia. Im wyższa cena zakupu, tym niższy bowiem zwrot z inwestycji. A popyt w ostatnich kilkunastu miesiącach był w dużej mierze napędzany głównie za sprawą inwestorów. Natomiast osoby chcące kupić mieszkanie na własne potrzeby, również wstrzymują się z decyzją, czekając na korzystniejszą okazję.
Zmniejszenie popytu odczuwalne jest szczególne w tzw. segmencie budżetowym. Są to najtańsze mieszkania, położone w gorszych lokalizacjach oddalonych od centrum, gdzie infrastruktura nie jest jeszcze w pełni rozwinięta. Gdy ceny mieszkań rosną i stają się dla klientów nie do przyjęcia, ten segment rynku zaczyna po prostu zanikać.
Zgodnie z prognozami, biorąc pod uwagę dane płynące z rynku, w roku 2019 należy spodziewać się dalszego spadku sprzedaży mieszkań. Na sytuację na rynku nieruchomości wpływ ma kondycja całej gospodarki, a ta póki co ma się nieźle. Póki co nie zapowiada się więc na załamanie. Znaczenie będzie miało również podniesienie stóp procentowych. Jeśli to nastąpi, wówczas zainteresowanie kredytami hipotecznymi również może zmaleć, tak samo jak zainteresowanie inwestorów zakupem nieruchomości pod wynajem, ponieważ wyższe raty kredytowe, zmniejszą rentowność takiej inwestycji.
Deweloperzy pocieszają się faktem, że w Polsce nadal brakuje setek tysięcy mieszkań, przewidują więc, że po wyhamowaniu rynku i utrzymującym się jeszcze przez jakiś czas spadku sprzedaży mieszkań, nastąpi jego stabilizacja.