Koszty utrzymania nieruchomości rosną zatrważająco szybko. Rekordowy był 2020 rok, gdzie opłaty poszybowały w górę znacznie bardziej niż inflacja. Zdaniem ekspertów z branży podobna sytuacja będzie miała miejsce w 2021 roku i polskie rodziny będą płacić znacznie więcej za utrzymaniem mieszkania. W pierwszej kolejności wzrośnie podatek od nieruchomości.
Ubiegły rok przyniosły podwyżkę na poziomie około 7,5 procent, jednak w głównej mierze wynikała ona z znaczącego wzrostu kosztów wywozu śmieci. Większość gmin podniosła stawkę za śmieci o ponad połowę. W 2021 roku, zgodnie z decyzją ministra finansów wzrośnie podatek o nieruchomości o około 4 procent, co oznacza opłatę wyższą średnio o 20-30 złotych. Nowa stawka opodatkowania budynków wynosi 0,85 zł za metr kwadratowy, gruntów pod takimi budynkami – 0,52 zł za mkw.
Powyższe stawki są stawkami maksymalnymi, które może zastosować dana gmina, ale nie musi. Podatek od nieruchomości jest bezpośrednim dochodem gminy i zapewnia nie mały wpływy do budżetu samorządu. W dobie pandemii koronawirusa wiele gmin poszukują dodatkowych wpływów i planuje zatasować górny pułap opłat podatkowych, aby podreperować budżet. Tak będzie przede wszystkich w dużych miastach m.in. w Warszawie, Szczecinie, Wrocławiu i Gdańsku. Jednak nie wszyscy włodarze zdecydowali się na podwyżki.
W niektórych miastach zamrożono ubiegłoroczne stawki, aby mieszkańcy nie byli obarczani dodatkowymi kosztami, gdyż w wyniku pandemii wiele rodzin straciło część dochodów. Natomiast wpływy z podatku od nieruchomości mają być utrzymane na podobnym poziomie co w ubiegłym roku za sprawą nowych podatników, którzy w ostatnim czasie kupili mieszkanie bądź wybudowali dom. Niższe stawki zdecydowano się pozostawić m.in. w Katowicach, Rzeszowie, Toruniu czy Kielcach. Najniższe opłaty w Polsce będą mieć mieszkańcy Zielonej Góry, gdzie za metr kwadratowy mieszkania lub domu płaci się tylko 0,44 zł, a 0,28 zł za mkw. gruntu, czyli niemal o połowę mniej niż wynosi maksimum zaproponowane przez ministra finansów.